Informacja

Przeczytajcie Prolog, bo już tam pojawia się Harry, a wiem, że niektórzy go omijają :)

poniedziałek, 12 maja 2014

1. "I'm Wizard"

         

Zamrugałam ponownie powiekami, ale on nie zniknął. Wręcz przeciwnie, nabrał bardziej... ludzkich kształtów i przestał być niewidzialny. Moje serce przyspieszyło swoją pracę, a krew w żyłach zawrzała, kiedy powoli i pełnym gracji krokiem przeszedł na drugą stronę pokoju. Obok mnie. Jego ciepły oddech, delikatnie muskał moją szyję, sprawiając, że pojawiła się na niej gęsia skórka. Obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać, a oddech przyspieszać. Nie wierzyłam w to co widzę, przecież on to wytwór mojej wyobraźni, czułam jak przed upadkiem na chłodną podłogę chronią mnie silne, męskie ramiona. Najgorsze było to, że nie znałam tego chłopaka, a już sprawił, że mdleje, a może to jego obecność w moim pierdolonym domu? Położył mnie na moim łóżku, wszystko czułam, ale jakoś nie mogłam otworzyć oczu, czułam się jak w śpiączce. Jego dłoń znalazła się na mojej, gładząc ją delikatnie, położył się obok mnie, jego oddech lądował na mojej skórze. Tak bardzo chciałam się wybudzić i powiedzieć, żeby przestał to robić, ale cholera, nie potrafiłam.



~*~



Chłodny wiatr otulił delikatnie moją twarz, wybudzając z głębokiego snu, otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam czując przeraźliwe słońce. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, ale wiedziałam, że jest w tym miejscu okropnie zimno. Zmusiłam się do rozpostarcia powiek, kiedy usłyszałam cichy chichot na moim uchem. Zobaczyłam tego samego chłopaka z lokami, ale teraz jego twarz pomieszana była w wyrazie zmartwienia i rozbawienia, co było dość zabawnym połączeniem. 
- Hej, Nee - mruknął i lekko cmoknął mój policzek. Dreszcze jakie przeszły przez moje ciało były co najmniej dziwne. Nikt, nigdy wcześniej się tak do mnie nie zwracał. Chłopak lekko się uśmiechnął, a w jego oczach odbijało się milion uczuć. - Jestem Harry - dodał. Dopiero teraz zobaczyłam, że siedzę na jego kolanach, chciałam wstać, ale mnie przytrzymał w miejscu i musiałam zostać.
- Nie możesz, jeszcze się poślizgniesz i upadniesz w dół - wyjaśnił i pokazał mi gestem ręki namiot, nie wypuszczający ciepła, chłopak podniósł mnie, a ja nieświadomie pisnęłam, bojąc się tego, że upadniemy i obydwoje się zabijemy. Moja podświadomość podsyłała mi myśli, że przecież Harry i tak nas uratuję. Z niewidomych przyczyn czułam przy nim minimalne poczucie bezpieczeństwa. Minimalne, ale zawsze jest. Chłopak wszedł ze mną do namiotu i posadził mnie na poduszce, z lekkim uśmiechem. Skąd tu się wzięły poduszki? On na bank to planował, ten koleś jest nieźle pieprznięty. Zadrżałam z zimna i oplotłam się ramionami. W środku było zielono, a na górze czerwono, na podłożu leżała kołdra. 
- Tak, będziemy tu spać, mam jedzenie, picie, a nawet podpaski, gdybyś dostała ten... no wiesz - mruknął cicho, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się lekko. - Jest kołdra i poduszki, więc chyba nie zmarzniesz, a ja sobie posiedzę - zagryzł dolną wargę, bawiąc się palcami. 
- Kim ty w ogóle jesteś? - prychnęłam cicho, a Harry spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby się wahał, czy mi powiedzieć prawdę.
- Czarodziejem - wbił uważny wzrok w moją oniemiałą twarz. Coś w środku kazało mi wierzyć w jego słowa, ale rozum kategorycznie tego zabraniał. Sama nie wiedziałam czego posłuchać, ale serce zawsze wygrywa więc tak było i tym razem. 




~*~




Już się strasznie ściemniło, a Harry siedział na dworze. Obraził się na mnie, za to, że powiedziałam, żeby przeniósł mnie z powrotem do mojego domu, ale nie, bo wielki pan i władca woli zostać tu. Po cichu wyszłam z namiotu i uważając, by nie poślizgnąć się na śniegu podeszłam do chłopaka, który siedział tyłem do mnie. Usiadłam na jednym z nieośnieżonych skał i wbiłam w niego wzrok. Harry popatrzył się na mnie przelotnie, a troska w jednym momencie wymalowała się na jego twarzy. Od razu wziął mnie na kolana, oparł głowę o moje ramię, czułam jego usta tuż przy mojej szyi.
- Wejdź, bo zamarzniesz - szepnęłam i wstałam, noga mi się zsunęła po jednej z mokrych przez śnieg skał, upadłabym, gdyby mnie nie złapał w pasie, pomógł mi wejść i sam położył się obok mnie. Mruknęłam z niezadowoleniem i wyjęłam telefon z tylnej kieszeni dżinsów. Nie miałam tu ani jednej kreski zasięgu, a bateria wynosiła niecałe dwa procent, utknęłam tu z nim. Jest już po dwudziestej trzeciej i szczerze nie wiem, czy dam radę tu zasnąć. Owinęłam się kołdrą, a Harry przysunął się do mnie. Milczeliśmy, nawet gdybym chciała się odezwać nie wiedziałabym o czym mam mówić. Nawet nie wiem ile on ma lat, a co dopiero trafić w coś co by było naszym wspólnym tematem.
- Śpisz? - usłyszałam ochrypły, seksowny głos, który dobiegał z miejsca Harry'ego. Nie odezwałam się, nie miałam takiej ochoty. Dlaczego nie może nas po prostu przenieść do mojego domu? Nawet pozwoliłabym mu u mnie spać, mimo, że go nawet nie znam. 
- Wiem, że nie śpisz - dodał, jakby do siebie i przyciągnął mnie do siebie. Udawałam, że śpię, ale mi to nie pasowało. Odepchnęłam jego ciało i odsunęłam się najdalej jak mogłam od tego wybryku natury. Prychnęłam i odwróciłam się do niego plecami. 
- Shaunee - jęknął, dźgając mnie w plecy. Zignorowałam go i zamknęłam oczy, chłopak dalej próbował zwrócić moją uwagę, ale nie udawało mu się to, bo jestem zajebistym człowiekiem.
- Kurwa, czego Ty chcesz? - warknęłam, w końcu, kiedy nie dawał mi spokoju, odwróciłam się w jego stronę, a moim oczom ukazała się skruszona twarz Harry'ego. Poczucie winy oblało mnie od razu. To zabawne jak ten chłopak może zmienić mój nastrój jedną miną. Byłam pewna, że moja twarz od razu złagodniała. Dziwnie się z tym czułam, nigdy tak nie reagowałam na gest ze strony chłopaka. 
- Przytulić się - szepnął, patrząc się na mnie. Wywróciłam oczami i objęłam go w pasie, przysuwając się bliżej, wtuliłam się w jego tors. Przymknęłam powieki, ale bliskość chłopaka nie dawała mi spokojnie usnąć. Dreszcze rozchodziły się w dole mojego kręgosłupa, gdzie trzymał dłonie, a gęsia skórka pojawiła się na szyi, bo tam lądowało powietrze wydmuchiwane z jego ust. Nie spał, jego oddech nie wyrównał się jeszcze wystarczająco. 
- Księżniczko - usłyszałam cichy głos chłopaka. - Chciałabyś się gdzieś przenieść? - zapytał, robiąc małe kółka w dole moich pleców, tuż przy pupie. 
- Wszędzie, tylko nie tu - mruknęłam. Moje palce wbiły się w jego plecy, kiedy poczułam jak zaczynamy wirować. Nigdy tego nie czułam, ale to uczucie było przyjemne. Po teleportacji, znaleźliśmy się na jakiejś wyspie, przy brzegu oceanu, obydwoje siedzieliśmy na piasku, a Harry obejmował mnie ramieniem. Słońce, nieśmiało kryjące się za wodą dawało ciepło i blask pomarańczy. To zdecydowanie była najpiękniejsza rzecz jaką widziałam. Dopiero teraz zauważyłam jakiego pięknego koloru są oczy chłopaka, siedzącego obok mnie. Usłyszałam ciche westchnienie wychodzące z jego ust, a dwie zielonki zwróciły się w moją stronę. 
- Przepraszam, nie powinienem Cię tu zabierać - Nie, serio, dobrze się tu czuję, z Tobą, przytulona, chciana. Naprawdę czułam się niesamowicie w jego ramionach, jak jedyna dziewczyna na świecie.
- Jest okej - mruknęłam i wstałam, wystawiając do niego rękę, by też to zrobił. Chłopak stanął tuż obok mnie i ruszyliśmy wspólnie brzegiem oceanu. Nasze dłonie się splotły, a raczej on je splótł z małym uśmieszkiem na tych swoich różowych ustach. 
- Co robiłaś wtedy w lesie? - spytał niespodziewanie, zatrzymując się, potknęłam się i upadłam na plecy, a chłopak na mnie. Zachichotałam cicho i objęłam go ramionami, nie czułam się z tym niekomfortowo, mimo, że znam go od kilku godzin. 
- I just wanna be with you, my baby, my baby* - zanucił i oparł przedramiona po dwóch stronach mojego ciała. Uśmiechnęłam się lekko kiedy potarł swoim nosem o mój. Przecież znam go tak krótko. 
- Kochanie? - parsknęłam cicho i zahaczyłam dłońmi o szlufki jego rurek, moje palce za nie pociągnęły, przyciskając go do siebie. Chłopak zaśmiał się melodyjnie i położył obok mnie, nie pozwalając mi dotykać siebie. Wiedziałam, że będę miała masę piasku we włosach, ale mało mnie to obchodziło w tym momencie.




~*~



Harry przeniósł nas do mojego pokoju i usiadł na moim łóżku, uśmiech nie schodził z jego ust, kiedy przytulał mnie lekko na pożegnanie. Dreszcze przeszły przez moje ciało, jak za każdym razem, kiedy nasze ciała się stykały.
- Dobranoc, kochanie. Jutro jest sobota, przyjdę do Ciebie rano - szepnął i zniknął. Po całym dniu spędzonym z nim przyzwyczaiłam się do tych jego nagłych zniknięć. Od razu wzięłam za dużą koszulkę i majtki, weszłam do mojej łazienki i rozpuściłam włosy, które falami opadły na moje ramiona, były zniszczone i straciły blask, przez to wszystko co się działo ostatnimi dniami. Zdjęłam t-shirt i rurki, a potem wrzuciłam je do kosza na pranie. Weszłam pod prysznic i umyłam się. Ubrałam na siebie ubrania i powoli wyszłam z łazienki. Miałam wrażenie, że moje serce stanęło, kiedy zobaczyłam Harry'ego stojącego przy szafce z książkami. Cwaniacki uśmiech zamajaczył na jego ustach, kiedy przejechał wzrokiem po moim ciele. Czułam się tym zażenowana. Jego oczy były wszędzie, miałam wrażenie, że może mi się popatrzeć na majtki.
- Przenocujesz mnie? - zapytał, wolno, podchodząc do mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego ja? - przeczesałam dłonią włosy, próbując doprowadzić fryzurę do ładu. Chłopak przygryzł wargę, chodziło mi o to...
- Co? - ułożył dłonie na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie lekko i ułożył głowę w zagłębieniu pomiędzy moją szyją, a obojczykiem.
- Nie, idź, wyśpij się u siebie, bo masz dom, prawda? - odezwałam się w końcu , odpychając go. Jeśli tak dalej pójdzie, to jutro wylądujemy razem w łóżku. Harry wyglądał na zranionego, kiedy znikał całkowicie. 


*fragment tekstu piosenki Justina Bieber'a - Favourite Girl (pl. Po prostu chcę być z Tobą, kochanie, kochanie) Jakoś tak pasowało do tego rozdziału :)
____



TAAAADA!

Amber chciała, żeby Harry z nią został i żeby się pierdolili, czy coś, ale nie!

Amber mi pomagała pisać, bo w mojej głowie brak pomysłów!

Jestem pozytywnie zaskoczona ilością komentarzy pod poprzednim rozdziałem, dziękuję wszystkim :)

No i co jeszcze... wolicie, żebym pisała w czasie teraźniejszym czy przeszłym?

sobota, 3 maja 2014

Prolog "He Disappeared Like A Ghost"

Prolog



Oparłam głowę na dłoni i tępo wpatrywałam się w las, znajdujący się przede mną. Nikt nie wiedział gdzie mnie szukać i to właśnie było najlepsze, nie wyobrażam sobie tego, że ktoś mógłby odnaleźć to miejsce. Wsadziłam jedną z dłoni w kieszeń bluzy i wyłapałam małe pudełeczko pełne żyletek i chusteczki higieniczne. Powoli wyjęłam jeden metalowy przedmiot z tekturowego zabezpieczenia i odsłoniłam swój poraniony nadgarstek. Przejechałam lekko, a małe kropelki krwi wypłynęły z rany. Dawało mi to pewne ukojenie, już nawet nie czułam bólu. Oparłam głowę o drzewo, pozwalając sobie wczuć się w naturę. Usłyszałam za sobą trzask gałęzi, moją pierwszą myślą było to, że to jakieś zwierzę. Odwróciłam powoli się w tamtą stronę i zobaczyłam bladego jak ściana chłopaka. Jego oczy nic nie wyrażały, na głowie miał burzę loków, a na sobie czarne, opinające jego szczupłe nogi rurki i skórzaną kurtkę. Po chwili nie było po nim śladu. Zniknął. Już zupełnie ześwirowałam. Przycisnęłam do krwawiącej kreski chusteczkę i pozbyłam się krwi, tamując ją. Owinęłam nadgarstek bandażem, znalezionym w torbie i wstałam, zmęczona własnym życiem. Wyszłam z lasu i ruszyłam w kierunku domu, który dzieliłam z przyjaciółką. Nie patrzyłam przed siebie, bo wzrok miałam uważnie wbity w popękany, przez czas chodnik. Wyglądał, jak ja, moja dusza też była zniszczona i mimo, że każdy próbował ją naprawić nie udało się to nikomu. Jedyne czego chciałam to miłość, moim marzeniem było, pozwolić dać się temu podłemu uczuciu opleść wzdłuż i wszerz. Polecieć na skrzydłach miłości tam, gdzie nie dosięgną mnie uwagi wrednych ludzi.
Ułożyłam dłoń na pozłacanej gałce drzwi i przekręciłam ją, pchając drzwi z myślą, że się otworzą, jednak ostatnia nadzieja wyleciała ze mnie niczym powietrze z płuc, gdy nie udało mi się tego zrobić. Schyliłam się nieco, po klucz znajdujący się pod wycieraczką i uśmiechnęłam się blado, gdy zobaczyłam zdobycz, włożyłam metal do zamka, umieszczonego w drzwiach i weszłam do przedpokoju. Powitał mnie mroczny obraz widoczny na ścianie, mały chłopiec siedzący w kącie, na drugim planie znajdowała się wielka kałuża krwi i mężczyzna stojący z nożem w ręku nad jakąś kobietą. Barwy były ciemne, ogólnie wszystko było czarno białe, oprócz krwi. Obraz oprawiony był w złotą ramę i wisiał na ścianie, tak, że każdy kto wszedł do domu od razu go widział. Próbowałyśmy z Tiffany zdjąć go na każdy sposób, ale niestety nie rusza się z miejsca, tak jakby ktoś go tam przymocował i nie chciał, by kiedykolwiek go zdejmowano. To naprawdę brzmi jak w horrorze. Z tego co mi wiadomo, to ten dom zbudowano pod koniec dziewiętnastego wieku, ściany są z cegieł, tylko zostały pomalowane i dach był odnowiony. Mamy centralne, bo to też wymieniali, dom jest wykupiony na własność. Zdjęłam z nóg moje buty i ustawiłam je na przy ścianie. Kurtkę powiesiłam na wieszak i weszłam w głąb domu. Jedyne czego nienawidziłam, gdy byłam sama, to ta przeraźliwa cisza, gdzie słychać, każdy najmniejszy trzask i skrzypnięcie podłogi. Ominęłam ciemno-brązowy stolik i ruszyłam po miękkim dywanie do kuchni. Była duża, a po środku mieściła się wysepka, stanęłam na palcach i wyciągnęłam czekoladę z górnej szafki. Zgarniając po drodze sok, ruszyłam na górę, po drewnianych schodach. Na korytarzu, było tak cicho, że mogłam usłyszeć własne bicie serca. Otworzyłam białe drzwi mojego pokoju i przekroczyłam próg pomieszczenia. Moje duże łóżko znajdowało się po środku, a okno, które rozciągało się na całą ścianę, było z lewej strony. Miałam idealny widok na nasze podwórko i las, który znajdował się blisko naszego miejsca zamieszkania. Białe meble rozmieszczone były pod ścianami, a tego samego koloru, miękki dywan, pokrywał większą część podłogi. Po prawej stronie pomieszczenia znajdowały się dwie pary białych drzwi, jedne z nich do garderoby, a drugie do łazienki. Ściany miały kolor łososiowy i idealnie komponowały się z beżową pościelą. Usiadłam na łóżku i położyłam sok na szafce nocnej, a czekoladę rozpakowałam i też tam umieściłam. Wstałam i wolnym krokiem otworzyłam drzwi do łazienki, zapaliłam światło i popatrzyłam w lustro. Ukazała mi się blada twarz bez wyrazu, oczy puste i bezuczuciowe, pozbawione życia. Zajęło mi kilka chwil uświadomienie sobie, że to ja, a nie jakaś zjawa. Przymknęłam powieki i wciągnęłam powietrze przez nos. Przeczesałam włosy dłonią, lekko ciągnąc za końce, czułam się okropnie, w sensie fizycznym i psychicznym. Miałam dość. Teraz chcę umrzeć, zabić się i nigdy już nikomu nie pokazać, świat straciłby problem zwany Shaunee Sonders. Przejechałam palcem wskazującym po spierzchniętych wargach, bez wątpienia, jestem chodzącą porażką. Wyszłam z łazienki, ale zamarłam, gdy zobaczyłam tego samego chłopaka, którego widziałam w lesie, teraz byłam pewna, że mi się nie przywidział. Najbardziej mnie przestraszył fakt, że on… był przeźroczysty.



________


Witam Was na początku mojego opowiadania. Chciałam Was serdecznie zaprosić na fanfiction, dziewczyny, którą znam przez internet. W sumie poznałyśmy się przez 6obcy.pl 
Oto jej fanfic, o Harrym z One Direction, tak jak mój: i-back-for-you-darling.blogspot.com

Miałam wcześniej blogi, ale to niewypały i pisałam strasznie. 

Mam nadzieję, że po przeczytaniu prologu to opowiadanie Wam się spodoba. W sumie prolog nie wiele wnosi, ale zawsze coś :))